A więc tak: otóż wybrałem się do Abergavenny-Y-Fenni i powłóczyłem się nieco po okolicy.
Walijskie nazwy miejscowości mają to do siebie, że poprzez nieprawdopodobny zgiełk spółgłosek (np. Cwmbran) trudno nam je nie tylko przeczytać, ale również zapamiętać.
W pewnym momencie skręciłem gdzieś w lewo, bo wydawało mi się, że może tam być ładnie. I nawet trafiłem. No to parę zdjęć:
Pierwszy raz w życiu zaczynam dostrzegać to, że dostrzegana magia miejsc nie leży w samych miejscach, lecz w nas. Na zakończenie dodam tyle, że wszystkie miejsca ze zdjęć leżą kilkadziesiąt kilometrów od mojego obecnego miejsca zamieszkania.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza