Dotarły do mnie depesze, że w mieście, które jest sercu memu najbliższe (i w którym to spędziłem większość swego życia - obojętnie już po której stronie Olzy), jest ledwo kilka kresek nad zerem, mgła i inne mżawki.
No cóż, u nas niestety około 20 stopni i błękitne niebo. Zachciało mi się jechać na Wyspy Szczęśliwości, to muszę sobie teraz radzić.
Plan był taki - jedziemy do Walii, by się powłóczyć z dala od głównych dróg i pojeździć po uroczych walijskich zadupiach. Jak było? Cudownie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz